czwartek, 10 marca 2016

To tylko sen

Aktualizacja ^^

A więc w końcu nadszedł ten czas Nico di Angelo zabiera się do roboty i zaczyna pisać XD będą łzy ;-;

 Możliwe, że dam dziś dwa materiały ale to nie jest pewne ^^







Jason miał dziś naprawdę ciężki dzień :zerwanie z Piper, kłótnia z przyjaciółmi. A to był dopiero początek dnia, jeszcze wszystko mogło się zdarzyć.Syn Jupitera chciał odpocząć od wszystkiego wybrał się na plażę do swojej oazy spokoju a przynajmniej tak myślał, wkrótce jego oaza miała zamienić się w piekło a przyczyną tego będzie....

Kiedy Jason próbował opanować emocje z wody wyszedł najprzystojniejszy, super umięśniony, w samych bokserkach Percy Jackson. Żaden z nich nawet nie wiedział co się niedługo wydarzy.

Percy zauważa swojego kumpla i z bananem na ustach podszedł do niego'
-Siema Jason co tu robisz sam? Na plaży bez Piper?

Jason nawet na niego nie spojrzał, nie odezwał się do niego, tylko zamknął oczy i czekał aż sobie pójdzie lecz jak to Jackson zawsze robił wszystko na odwrót

- Jason no co jest? Przecież widzę, że jesteś jakiś nieswój.- powiedział Percy

- A co cie to obchodzi Jackson?

- Co się z tobą dzieje, Jason? Co cię ugryzło? - Percy unosi brwi

- Weź się odczep!!!

- Martwię się o ciebie...

- Ty się martwisz tylko o siebie

- Grace, powiesz mi w końcu o co ci chodzi?

- Nie nie powiem...

- Dlaczego?

-Bo masz wszystkich gdzieś, zależy ci tylko na wyruchaniu wszystkiego co się rusza!!!


- Co? O czym ty mówisz?

-O tym jak się zachowujesz, pewnie zaliczyłeś pół obozu

- Skąd ci to przyszło do głowy? - zaczyna nerwowo się śmiać

-Skąd mi to przyszło do głowy- zaczyna się śmiać- myślisz ze oni trzymają to w tajemnicy?!??? Zaliczyłeś już Leo, Anabeth, Piper, Franka, Hazel, Reyne mam dalej wymieniać 

Percy stoi jak wryty i nie wie co powiedzieć chciałby uciec, lecz nie mógł jego kończyny były jak z ołowiu.


-Mówisz , że się martwisz?? Powiedz ile razy rozmawiałeś z Nico??? -Dopytywał Jason


- No nie wiem, kilka... Zresztą co cię to obchodzi?

- Kilka tak? Chyba wtedy kiedy chciałeś go wyruchać!!!

- Hej, gdyby oni wszyscy tego nie chcieli to chyba by tego nie robili, tak?! Poza tym, o co ci chodzi? Też byś chciał?

- Ja z tobą? Za wysokie progi Jackson , a pomyślałeś idioto ze coś mogli czuć do ciebie? Czy chciałeś wykorzystać szansę do zaspokojenia swoich potrzeb?


Percy rzuca się na niego. Jason ląduje na plecach, a Percy na niego. Ich twarze są oddalone o kilka centymetrów. Jason czuł oddech syna Posejdona na swojej twarzy
.
- A ty kretynie pomyślałeś, że ja zostawiłem sobie miejsce na uczucia dla kogoś innego? Kogoś specjalnego?

- Jeszcze mi powiedz , że to jest mojej miejsce. Ciekawe kto jeszcze usłyszał ten tekst ??? Hmm pewnie każda osoba która była w twoim łóżku.

- Nie wierzysz?-Pocałował go   co poskutkowało jedynie uderzeniem w twarz.

-Jackson ty egoistyczny idiota złaź ze mnie - Rzuca go z siebie

Syn Posejdona ląduje na piasku i wbija wzrok w swoje dłonie


- Co ty sobie wyobrażasz Percy? Myślisz ze ci ulegnę ? Dziś poniesiesz karę za to wszystko - Mówiąc to zdarł z niego bokserki

- Co ty robisz Grace... Jason! Nie...- w jego oczach było widać strach. Ten sam strach był w oczach każdej osoby z którą był lecz nigdy go nie zauważał.



-Co robię? To samo co robiłeś wszystkim!!! Przekonasz się co czuły wszystkie osoby z którym byłeś-Przewraca go na plecy i włada swoją męskość do ciasnej dziury syna boga Mórz

Percy zaczął krzyczeć  z bólu

- Przestań, puść mnie!

- Nawet o tym nie marz, ile osób usłuchałeś kiedy oni nie chcieli tego robić!!! - zaczął go ruchać (za przeproszeniem ;-;)

Percy zaczyna się wyrywać, wiercić.

- Przestań!!! - krzyczy

- Przestań się wiercić bo będzie o wiele  gorzej

Syn Posejdona przestaje się ruszać, chowa twarz w ręce i już się nie odzywa. Mówi jeszcze tylko: - Boli...

-Boli oczywiście ze boli!!! Przyzwyczaj się do tego!!!

- Jason, proszę, przestań...

Syn Jupitera  w końcu doszedł w środku swojej ofiary



Wyciąga swoje przyrodzenie i siada koło niego

-Jackson...



Percy się nie odzywa patrzy przed siebie nie przytomnym wzrokiem

Jason przytula go

- Przepraszam...

- Zostaw mnie! -wrzeszczy Percy

-  Nie będę cie słuchał i będę cie przytulał kiedy będę miał ochotę

Percy nadal próbuje się wyrywać.

- Jason, co to miało być? Wiem że zrobiłem źle... Ale teraz... Najpierw mi wypominasz te wszystkie rzeczy, potem mi to zrobiłeś, a teraz mnie przepraszasz? O co w tym do cholery chodzi?!
 
- O to idioto ze jesteś ślepy, kocham cie i byłem wściekły na Ciebie.

- Serio? Teraz ją mam w to uwierzyć? Świetna zabawa, do prawdy!

-Myślisz ze to nie boli?? Pomyśl co czułem kiedy patrzyłem jak zwracasz uwagę na każdego tylko nie na mnie mam prawo być zły

- Jason.. Przepraszam. Nie wiedziałem... Kocham cię

 - A co mi teraz z przeprosin

Jason nachylił się i pocałował swoją ofiarę choć już raczej nie można nazwać go ofiarą


Percy odwzajemnia pocałunek

-Jeśli spróbujesz jeszcze raz mnie zranić pożałujesz tego!!!-Powiedział słodkim głosem Jason

- Już żałuję - odpowiada. - Ale jak my powiemy to im wszystkim? Że jesteśmy razem?

-O to się nie martw (O to się nie martw, o to się nie martw ja sobie radę dam XD )

- Ale ja... Wiem, że to głupie, ale się wstydzę

- Jackson nie martw się tym, teraz jesteśmy tylko ty i ja - pocałował go delikatnie w policzek

- Bogowie, tak bardzo cię kocham...

- Ja ciebie też - przewraca go na plecy

To była najromantyczniejsza chwilą w ich życiu lecz nic nie trwa wiecznie, kiedy oni całowali się Anabeth szła niedaleko zamyślona a parę metrów przed nią całowali się Jason i syn Posejdona  

Percy pierwszy ją zauważył

- Cholera, co teraz? - zapytał.

- Zachowuj się normalnie i zostaw to wszytko mnie - zszedł z niego

- Percy? Jason? - pyta Ann, podchodząc do nich. - Co wy robiliście?

- PERCY  zasłabł i no... chciałem zobaczyć czy z nim wszystko okej

- Widziałam coś innego  możesz mi to wyjaśnić Percy?

-Popatrz jaki on blady, może jest chory - wtrącił się Jason

- Przestań! - drze się Ann. - Percy, co tu się do cholery dzieje?

-Lepiej zabiorę go do Willa bo znowu zemdleje , a więcej razy nie będę dotykał jego ust

- Przyznajemy się? - wyszeptał mu do ucha bardzo cicho Percy

- No przecież nie jestem głupia - drze się Annabeth dalej.

- No wiesz ty co nie wierzysz mi przecież ja nigdy nie kłamię - powiedział Jason

- Nie!

- Przepraszam ale tego glona trzeba zanieść do Willa-Podniósł "Glona" ziemii

Ann patrzy na nich krzywo coś jej tu śmierdziało( może powinna zaczem brać kąpiel ;-;)

-A więc możemy iść czy nie? - Zapytał Syn Jupitera

- No dobra. Może faktycznie...

-Dziękuje "mamo" za pozwolenie

Ann stała jak słup soli patrząc jak para chłopaków oddala się

 - Było blisko - mówi "zmartwychwstały" Percy  

-Mówiłem problemy zostaw mnie - pocałował Glona w policzek

Percy złapał go za rękę

- Ale nie mogę obarczyć cię wszystkimi problemami przecież.... 

- Nie wszystkimi ale tymi większymi możesz  



* * *

 A więc dziś jest Halloween związek naszych kochanków rozkwitał z każdym dniem było wiele nieprzespanych nocy, długie spacery na plaży miłe słówka, pocałunki tak namiętne że nie jedna dziewczyna by pozazdrościła takiego faceta jak Jason czy Percy. Ale wróćmy do dnia dzisiejszego szykowała się impreza trzeba było przyjść w jakimś przebraniu.

Jason był już gotowy przebrał się za wampira czekał tylko na... sami wiecie kogo. Percy nadal tylko w bokserkach nie mógł się zdecydować w co się ubrać. Czas przerwać ta cisze....


- A więc mówimy im to dziś? - Zapytał Jason

- Tak... Chyba najwyższy czas.

- A więc za co się przebierzesz? Może za krasnala - chichocze

- Za pirata - oświadcza dumnie

-Pirat i wampira może być, ale...- Podchodzi do niego i przytula go od tyłu - może przebierz się za belle to będzie słodkie.

Percy śmieje się krótko

- Jason... Boję się im to powiedzieć - mówi syn Posejdona, spuszczając wzrok.

- Zostaw to mnie Bello -zaczyna się śmiać- a wieczorem zamienię cie w wampira

Percy śmieje się i całuje go

- Nie mogę się doczekać - mówi. - To co? Idziemy?

- Idziemy ale najpierw-całuje go w usta- teraz możemy iść

Rozlega się pukanie do drzwi "kto to może być"?

- Kto tam? - pytają równocześnie lecz nikt nie odpowiada

Percy podchodzi do drzwi i otwiera je bardzo powoli , a tam stoi Nico...

- Cześć Percy idziesz dziś na tą imprezę Halloweenową? - Zapytał Nico

- Ee cześć, tak, idę - odpowiada.

- Percy chciałbym ci coś powiedzieć po imprezie.

- Noo... Tak, oczywiście - mówi Percy, usmiechajac się. - To do zobaczenia na imprezie.

- To do zobaczenia Percy

 Nico odszedł, a Percy odwrócił się do Jasona. Nic nie mówił. Bał się , możliwe że dziś jego szczęście może się skończyć

-Kto to był Percy?

- Nico. "Bogowie, co ja mam teraz zrobić?", pomyślał. Zamknął oczy. Tak bardzo żałował teraz swojego wcześniejszego zachowania. Co teraz?

-Percy co jest? Dziwnie wyglądasz

Percy usiadł na podłodze.

Westchnął. - Nico powiedział, że musi mi coś powiedzieć po imprezie. Chyba wiem co...

-Percy...nie bądź taki pewny...- spogląda na zegar - musimy iść

- A jeśli? Pamiętasz, ci mówiłeś mi wtedy na plaży? Nie myślałem, że ktoś może do mnie poczuć coś więcej. Co jeśli...?
Co było to było teraz jesteś ze mną, idziemy!!!! - łapie jego dłoń i ciągnie do wyjścia

- Dobra, dobra... - wychodzą z domku.

Kiedy doszli do ogniska było już ciemno a dokoła byli wszyscy obozowicze\\

Wszyscy biegali, żartowali, śmiali się wesoło. W końcu chwili ktoś zawołał:

- Proszę o uwagę!

Obozowicze zebrali się wokół ogniska. Okazało się, że do powiedzenia miał coś Travis Connor.

- Ogłaszam wszem i wobec, że Ellen jest zajęta, ponieważ jesteśmy razem!

Rozległy się wesołe okrzyki i oklaski. Gdzieś w tym hałasie ktoś krzyknął :
 - Ja i John też!

Percy spojrzał na Jasona. - To co? - zapytał znacząco. 

-Ja też muszę coś powiedzieć - Krzyknął Jason

 Wokół ogniska nastała cisza

 -Może to was zdziwi, a na pewno was to zdziwi, Ja i i Jackson jesteśmy razem

Przez naprawdę długa chwilę panowała cisza. Potem usłyszeli czyjeś szybkie, oddalajace się kroki. Było ciemno, ale Percy zdążył go zobaczyć: to był Nico.

Nico biegł przed siebie chciał uciec od wszystkiego

Percy biegł za nim w pewnej odległości, nie chciał, żeby Nico wiedział, że idzie za nim. Jason też nie chciał, żeby Percy za nim szedł, ale on czuł, że może stać się coś złego. Musiał z nim porozmawiać.

Nico biegł dalej nie zauważając co robi wszystko wokół niego więdło

Percy w końcu zdecydował, że nie ma sensu nadal go gonić i zawołał głośno:

 - Hej, Nico! Zaczekaj!

 Nico zatrzymał się i odwrócił głowę po jego policzkach płynęły łzy

-Czego chcesz Jackson?!!!!!

- Poczekaj - powiedział ciężko dysząc. - Co się stało? Dlaczego płaczesz?

- Co cie to obchodzi!!!!

- Nico, proszę...

-Zamknij się, nie chce cie słuchać...

- Nico... Proszę, chce ci pomóc. - "Chociaż wiem już chyba o co chodzi", pomyślał. 

- Pomóc... Niby w czym... Nie potrzebuję twojej pomocy

- Dlaczego płaczesz? Powiedz, co się stało... - mówił, powoli podchodząc do niego 

-Nie podchodź do mnie - wyciąga sztylet

- Spokojnie... - wyciągnął ręce przed siebie i podszedł jeszcze kilka kroków bliżej

-Powiedziałem nie podchodź- wyciąga dłoń i wzywa kilkanaście szkieletów

- Nico! Powiedz mi po prostu dlaczego uciekłeś? Chodzi o mnie?

Szkielety czekają  na rozkaz

-Tak idioto o ciebie a jak myślisz czemu uciekłem kiedy Jason powiedział ze jesteście razem

Percy opuścił ręce. Zacisnął pięści. Zamknął oczy.

 - Przepraszam - powiedział. - Za te wszystkie noce... One nic dla mnie nie znaczyły. Powinienem się domyślić, że coś do mnie czujesz - mówił coraz ciszej. - Przepraszam, Nico.

- Czy ty myślisz ze zwykłe przepraszam wystarczy - próbuje powstrzymać przypływ gniewu - nie będę więcej przez ciebie cierpiał Jackson mam tego dość, czy ty wiesz jak to być synem Hadesa?!?

- Nie, nie wiem. Wiem tylko, że jestem naprawdę, naprawdę złym człowiekiem... Jego głos drży. - I wiem że przeprosiny nic nie zmienią. W oczach szklą się łzy.

 -Nie wiesz!!!...Więc się zamknij i słuchaj...Kochałem ciebie... Kiedy tylko cie ujrzałem po raz pierwszy poczułem coś do ciebie to było dziecinne zauroczenie...nie wiesz jak cierpię... Nie dość ze jestem synem Hadesa to zakochałem się w facecie który przez 4 lata miał mnie gdzieś...Prawie każdy w tym obozie mnie ignoruje ciekawe ile osób pamięta co zrobiłem w wojnie z Kronosem po tygodniu wszyscy zapomnieli!!!!!!!!

Percy milczał. Po jego policzku popłynęła łza.

 - Nie zasługuje na to, żebyś cokolwiek do mnie czuł.

-Nie nie zasługujesz na to...żegnaj Jackson mam nadzieję ze będziesz cierpiał.

Nico podniósł sztylet i wbił go w swoje serce powoli osunął się na ziemie na jego piersi rosła ogromna plama  krwi

- NIE! - wrzasnął syn Posejdona. Podbiegł do niego i wziął go na ręce. - Dlaczego... - szlochał. - Ja powinienem to zrobić, nie ty... Ty byłeś niewinny... Całym jego ciałem wstrząsał płacz. Cała jego twarz była zalana przez łzy.

To było najgorsze Halloween świata

Percy szedł powoli w stronę ogniska. Był umazany krwią. Jego krwią. Trzymał jego ciało na rękach. Po policzkach nie przestały płynąc łzy. Kiedy doszedł do obozowiczów, nastała cisza. Przyklęknął i położył ciało na trawie. - To przeze mnie - wydusił. Zaczął szlochać. W kółko powtarzał jedno zdanie to moja wina, to
 moja wina...

Wszyscy milczą i wpatrują się w ciało Nico

- Przynieście całun - powiedział jeszcze tylko Percy i odszedł w kierunku swojego domku, płacząc.

Jason pobiegł za nim do domku nr 3 lecz zastał zamknięte drzwi

 Percy siedział na podłodze oparty plecami o drzwi, szlochając cicho   

Jason zaczął uderzać w drzwi -Percy jesteś tam? Otwórz drzwi!

- Proszę cię Jason, zostaw mnie teraz samego...

-Otwórz drzwi musimy pogadać- powiedział chłodnym głosem

Percy wstał i przekręcił klucz w drzwiach. Usiadł na swoim łóżku, nie czekając, aż Jason wejdzie.

Jason otworzył drzwi rozejrzał się po pokoju i usiadł na przeciw syna Posejdona

- Percy co się stało - powiedział dalej chłodnym tonem.

- Jason, on nie żyje przeze mnie... Mówiłem ci, że tak będzie... - mówił, a po jego policzkach wciąż płynęły łzy. - Wiedziałem, że coś się stanie. Wiedziałem... Bogowie, co ja zrobiłem...

-A więc w końcu wiesz co to cierpienie?

Percy nie odzywał się nic. Schował twarz w dłoniach i szlochał cicho.  

-Jackson nie rycz , to dopiero początek kary, powiem ci coś wykorzystałem ciebie idioto-wybucha śmiechem - myślałeś ze cie kocham?

Syn Posejdona podniósł wzrok. W jego oczach można było wyczytać szok i ogromny ból. - Jak... Jak to?

 -Jackson ty jesteś naiwny, wystarczyło tylko parę miłych słów, kilka nic nie znaczących nocy i byłeś mój, wierzyłeś w każde moje słowo

Dlaczego?! - wykrzyknął. - Dlaczego mi to zrobiłes? Ja... Jason, ja naprawdę cię kocham...

- "Kochasz mnie jak słodko"- powiedział słodkim głosem - Jackson naprawdę jesteś głupi jeśli tak łatwo cie oszukać 

Percy nie wiedział co ma że sobą zrobić. "Czy ją naprawdę jestem taki zły?", pomyślał. " Czy naprawdę nie zasługuję na nic?"

- Wyjdź - powiedział cicho. Nie mógł sobie wybaczyć śmierci Nico. Teraz jeszcze to... Chciał zniknąć, zapaść się pod ziemię

- Jackson nie wyjdę, jeszcze nie koniec kary, to dopiero jej początek

- Czego chcesz? Zostaw mnie! Już wystarczającą karą jest śmierć Nico! Już wystarczająco cierpię! Czego chcesz? Mojej śmierci? Mojego bólu?

-Bólu jeszcze większego - Podchodzi do niego i całuje go w policzek - Żegnaj Percy

Jason bierze swój miecz z cesarskiego złota i przebija nim swoje serce

- Nie, nie, nie... Percy padł na kolana przed jego ciałem. Ujął jego twarz w dłonie. Jego palce drżały, łzy lały się strumieniami... - Bogowie, nie... Nie wytrzymam już...

Położył policzek na jego krwawiącej piersi. Już nic nie może go uratować. Nic. Dlaczego? Dlaczego? Dlaczego musiał tyle cierpieć? Dlaczego był aż tak zły? Chwycił swój miecz. Nie, nie miał tyle odwagi. Nie dałby rady. Wybiegł ze swojego domku. Poszedł na plażę. 

Leo zauważył jak Percy wybiegł z domku zaniepokoił się i poszedł za nim

Percy nie zauważył, ze ktokolwiek za nim idzie. Chciał być teraz sam. Nie potrafił sobie wybaczyć śmierci Nico, ale Jason.. To była jedyna osoba, która naprawdę kochał. Teraz nie żyje. I nigdy nie odwzajemniał jego uczuć. Nie chciał już tutaj być. Zasługiwał na ten ból, zasługiwał nawet na śmierć, ale bał się jej.

-Percy....-powiedział Leo zaskakując go

Jackson odwrócił się. - Leo? Co tutaj robisz?

-Szukam grzybów ;-; , idę za tobą

- Proszę cię, został mnie samego. Nie czekając na odpowiedź, ruszył dalej. "Świetnie", pomyślał. " Kolejna osoba, którą mogę skrzywdzić."

- Percy czekaj... Pobiegł za nim

- Czego chcesz?

- Martwię się o ciebie

Syn Posejdona zaśmiał się gorzko. - Martwisz się o mnie? Jestem odpowiedzialny za śmierć dwóch osób. Odejdź, zanim ciebie też skrzywdzę.

-Jak...jak to dwóch osób...o czym ty mówisz?

- To ty nic nie wiesz?

-Nie wiem o czym mówisz...co się stało?

Percy usiadł na ziemi. "Za dużo już tego", pomyślał. Mimo wszystko zaczął opowiadać:

 - Nico i Jason popełnili dziś samobójstwo. Oboje z mojego powodu.   

 -Że...co... O czym ty mówisz

- Nie żyją. Nie żyją - Wbił wzrok w dwoje drżące dłonie. - Nie żyją przeze mnie.

-Ale zacznij od początku...nic z tego nie rozumiem

- Nico wbił sobie sztylet w serce po tym, jak wyznał mi miłość. Powiedział, że skoro jestem z Jasonem... On nie będzie więcej cierpiał... I zrobił to. Jego głos drżał. - Jason zanim umarł, powiedział tylko, że chce, żebym cierpiał. I że nigdy tak naprawdę mnie nie kochał. Nie miał siły już płakać. - Niech ten koszmar się skończy.

-Percy...przykro mi... ale czemu Jason? Przecież on zachowywał się normalnie..

- On chciał żebym poniósł karę - zacisnął pięści. - Gdyby coś mi się stało... Wiesz, Leo... Chciałbym tylko, żebyś przekazał mojej mamie, że... Bardzo ją kocham. I że przepraszam -Wstał z ziemi.

-Percy...nawet o tym nie myśl...straciliśmy już dwóch herosów nie stracimy dziś następnego

- Ale...

Percy robił wszystko, żeby nie zacząć znowu płakać. Wstrzymał oddech. Zamknął oczy. To nic nie pomogło.

- Ja już nie mogę. Czuł się, jakby był nagi i patrzyłyby na niego dziesiątki ludzi. Czuł się cholernie samotny i winny. Czuł się, jakby zaraz cały świat miał zawalić (wcale nie mam zboczonych myśli w tym momencie ) się mu na głowę.

-Percy...ja...ja...nie mogę cie stracić..

- Po co ci ja? Nie powinienem żyć. Zamiast Jasona i Nico ją powinienem umrzeć. Jestem... Jestem zły. Spojrzał Leonowi w oczy. - Oszukiwałem was wszystkich. Te noce, które spędziłem z tobą... Robiłem tak z każdym. Łamał mu się głos. - Jestem potworem. 

-Ja o tym wiedziałem...wiedziałem ze nie byłeś tylko ze mną , Percy jesteś moim przyjacielem...ale...ale...moje durne serce wybrało ciebie.

- Leo... Percy nie mógł w to uwierzyć. Miał już dość. - Nie chcę żebyś był kolejnym, który będzie przeze mnie cierpiał. Pobiegł na przód najszybciej, jak potrafił.

-Percy wracaj -Pobiegł za nim 

Jackson biegł tak długo, aż ujrzał wielką przepaść w środku obozowego lasu. Nikt tutaj nie chodził. Nie było po co. Nie zamierzał się zatrzymać. Zawahał się tylko przez chwilę. Zwolnił nieco. Ta chwila wystarczyła, żeby Leo go dogonił.

Percy patrzył w dół urwiska. Ile było powodów, żeby skoczyć? Tysiące... A żeby tego nie robić? Tylko kilka... Przybliżył się do krawędzi przepaści.

Leo nie myśląc podszedł do niego i przytulił go

Percy położył głowę na jego ramieniu. Nie mówił nic. Łzy płynęły powoli po jego policzkach. - Jestem tchórzem - wyszeptał tylko, jakby do siebie.  

-Nie jesteś tchórzem -Przytulił go i powoli odciągał go od przepaści

- Co mam teraz zrobić? - zapytał cicho. - U mnie w domu jest... Ciało Jasona... Nie wiem, co teraz. Nie wiem, jak mam żyć.

-Uciekniemy z obozu 

- Naprawdę chcesz to zrobić?

- Przecież nic nas tu nie trzyma 

- Gdzie pojedziemy?

-Nie wiem gdzie Percy...to nie jest ważne, ważne jest to żebyś żył... - Uśmiecha się szeroko -Percy mam pomysł

- Jaki? - zapytał

- Nico przecież wyprowadził Hazel  z Hadesu co nie możemy zrobić to samo z Jasonem i Nico

- Pójdziemy?

-Musimy spróbować

- Leo, dziękuje... - powiedział, ocierając łzy z twarzy

-Nie robię tego dla ciebie idioto - mówi bardzo cicho  

- Co mówiłeś?

-Mówiłem ze może się udać- uśmiecha się



* * *


Podziemia to okropne miejsce nikomu nie życzę  a bym jako żywy tam trafił tego obrazu nie da się wymazać z pamięci. Po podziemiach chodziły zombi śmierdzące rozkładające się ciała. Szkielety z różnych epok byli tam grecy Brytyjczycy Naziści Itd.

Leo i Percy mieli tylko jeden cel dotrzeć do pałacu Hadesa

- A więc to tutaj...

-Tak to tutaj teraz trzeba ich znaleźć

-Nie musisz nas szukać czekamy tu na was-powiedział Nico który wyszedł kolumny z prawem strony

-To nie koniec twojej kary Jackson-rozległ się drugi głos z lewej strony był to Jason

Obydwaj wyglądali jak żywi

- Nico? Ja.. Jason? Percy nie wiedział, co ma zrobić. - Leo, rozumiesz coś...?

- Tak wiem o wszystkim Percy- powiedział Leo i podszedł do Nico

- O co w tym chodzi? Co wy...? Percy rozglądał się dookoła z niedowierzaniem.

-A jak myślisz co robimy Jackson?-Mówi J

 -Wymierzamy karę -Mówi Nico po czym złapał Leo za Dłoń
- Jak to możliwe, że żyjecie? - syn Posejdona był coraz bardziej zdziwiony

-Czy ty naprawdę myślisz ze Nico i Jason popełnili by samobójstwo przez ciebie, to wszystko było zaplanowane - powiedział Leo

- O co w tym wszystkim chodzi, do cholery?! - wykrzyknął Percy Nie wiedział, co jest prawdą, a co kłamstwem

- Chodzi o to ze my żyjemy - ówi Nico - możesz podejść i sprawdzić

  - Wierzę - odpowiedział. - Co wy chcecie zrobić? Jason? Spojrzał na niego. Co zamierzał zrobić chłopak, który go oszukiwał, nienawidził... Co zamierzał zrobić chłopak, którego tak bardzo kochał?


- Kochałeś mnie o jak słodko-powiedział Jason

-Chcemy żebyś nie wyrządził nikomu krzywdy - Powiedział Leo

-  Nie kochałem, tylko kocham - odpowiedział. Serce Percy'ego zaczęło szybciej bić. Podszedł kilka kroków bliżej. Stanął przed Leo. - Miałem cię za przyjaciela. Odwrócił się do Nico. - Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. Nigdy. Podszedł do Jasona. - A ciebie wciąż kocham. Uklęknął przed nim. - Ale skoro chcesz mnie ukarać, zrób to. Należy mi się. Spuścił głowę. - Zabij mnie.
- Tak zabijemy cie Nico-powiedział Leo po czym spojrzał na Nico potem na Jasona - Jason to należy do was

Nico i Jason podeszli do swojej ofiary

-Jackson nawet jeśli cie kocham jesteś idiotą-powiedział Jason

-Nie chciałeś mnie skrzywdzić ale jednak to zrobiłeś idioto-powiedział do niego po czym spojrzał na Jasona na znak ze już czas Oboje w jednej chwili przebili mu serce

Oczy zalała mu krew. Była wszędzie, a niesamowicie ostry, piekielny ból zamroczyl go. W ostatnim oddechu wyszeptał: - Przepraszam. Zamknął oczy. Już na zawsze.


 * * *
Obudził się z krzykiem w swoim łóżku koło niego leżał Jason dziś Halloween  Percy wciąż nie mógł się uspokoić. Dziękował bogom, że to tylko sen. Dopiero po dłuższej chwili zauważył, że Jason patrzy na niego wyczekująco. Zapytał więc: - Co mówiłeś?

-Czy mnie kochasz głupku

- Nawet nie wiesz, jak bardzo - odpowiedział, po czym pocałował go

-Więc dziś impreza - przytulił się do niego-kim będziesz może piratem ? 

Percy'ego oblał pot. - A może lepiej Supermanem?

- Hmm też może być persiaku

Percy zaczął się śmiać. Objął go i pocałował lekko w czoło. - A ty kim będziesz?

-Aniołem śmierci

- Skąd ten pomysł?

-Żartuje przecież-zaczyna się śmiać    

- Więc kim? - Percy męczył go dalej.

-Hmm nie wiem może ty coś wymyślisz- pocałował go lekko w policzek 

- Możesz być wszystkim, tylko błagam, nie wampirem - odpowiedział, śmiejąc się

-No to będę Piratem XD

- Dobrze. Pocałowali się namiętnie.



* * *

Już prawie wieczór Percy właśnie ubierał się w strój Supermena a Jason już gotowy patrzył na jego ciało kiedy rozległo się pukanie

Percy naciągnął szybko na siebie strój i otworzył drzwi. Stał(a?) za nimi Nico

-Hej Percy idziesz na ta impreze jeśli tak muszę ci coś powiedzieć

Percy przestraszył się nie na żarty. - Tak, idę.. A o co chodzi? 
 
 -Nie powiem to musi zostać tajemnicą

- D-dobrze.. A więc po imprezie?

-W czasie imprezy- mówił z uśmiechem na twarzy- musisz poczekać , a więc pa Percy


- To.. Cześć.

Percy wrócił do domku.

-Percy kto to był? -zapytał Jason

- Nico - odpowiedział, nerwowo się uśmiechając.

-I mówił coś?

- Nic ważnego - powiedział, łapiąc go za rękę. - Idziemy?

-Oczywiście Percy - pocałował go w usta

Impreza trwała już od kilkudziesięciu minut. Wszyscy obozowicze zebrali się wokół ogniska, rozmawiając i żartując wesoło. Percy wciąż ukradkiem rozglądał się za Nico. Zastanawiało go, co chłopak chciał mu powiedzieć i miał nadzieję, że to nie było to, o czym śnił

-Percy to już czas mówimy o tym - złapał go za dłoń

- Poczekaj chwilę, proszę - powiedział i zagłebił się w tłum, szukając Nico. W końcu dostrzegł chłopaka i podszedł do niego. - Hej. A więc, o czym chciałeś mi powiedzieć? - zapytał.

-A więc powiem ci ze kiedy pierwszy raz cie ujrzałem zakochałem się w tobie 

- Oh... Nico. Percy zaczynał bać się, że jeszcze coś z jego snu się spełni. A sny herosów bardzo często są prorocze... Syn Posejdona przytulił bruneta. Po prostu. - Posłuchaj - mówił szeptem, nie puszczając go. - Naprawdę, bardzo, bardzo cię lubię, ale nie czuję tego samego do ciebie. Objął go teraz nieco mocniej. - Musisz wiedzieć też, że jestem z Jasonem. Ale cieszę się, że jesteś że mną szczery. To bardzo odważne. W końcu odsunął się od niego. - W porządku? - zapytał.
    
Nico szeroko się uśmiecha

-Ja wiem ze jesteś z Jasonem wcale mi to nie przeszkadza , ja też kogoś mam

- Naprawdę? - Percy uniósł brwi. Uśmiechnął się. - To bardzo fajnie! Kto to jest?

-A to moja słodka tajemnica

- Uwaga! Proszę o ciszę! - rozległo się czyjeś wołanie. Był to chyba Marcus. - Chciałbym ogłosić wszem i wobec, że jeśli ktoś spróbuje zarywać do Annie, straci wszystkie żeby, ponieważ jesteśmy parą! Rozległy się radosne wiwaty. 
 
Kiedy Percy rozmawiał z Nico Jason postanowił ze dziś to powie

-A więc jeśli już mówimy kto z kim jest to też mam wiadomość Ja i Percy jesteśmy parą

Przez długi moment panowała cisza, ale potem również zaczęto wiwatować
- To co, Nico?

Leo podszedł do Nico objął go i podeszli na środek do ogniska -Ja i Leo też jesteśmy razem Percy uśmiechnął się.

Oczywiście rozległy się brawa i okrzyki, a najgłośniejszy był Percy c: 

1 komentarz: