poniedziałek, 30 listopada 2015

NIEWOLNIK część pierwsza

A więc dziś moje urodziny :D 

Miałem dwa życzenia chciałem żeby padał śnieg albo żeby dostać wene...

Śniegu nie ma a więc może wena będzie ^^

 

A więc witam was w świecie sadysty...(tutaj zaśmiać się śmiechem szaleńca)

 Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu, było tam naprawdę ciemno, jedynym źródłem światła był księżyc choć i tak nic nie było widać. A więc "rodziło" się pytanie, a nawet więcej pytań niż tylko jedno:
 Gdzie jestem...?
 Jakim cudem jest już noc?
I najgorsze...ile mogłem tu przebywać...?

Chwile po moim przebudzeniu do pomieszczenia weszła tajemnicza postać, w tych ciemnościach nie mogłem stwierdzić kim ona jest, lecz moja niepewność wkrótce się rozwiała.
Tajemnicza postać zaświeciła światło, takiego widoku się nie spodziewałem, pomieszczenie w którym się znajdowałem było naprawdę duże... ale to nie istotne...o wiele straszniejsze było wyposażenie tego pokoju.
Niedaleko wyjścia stał kamienny stół z łańcuchami...a koło stołu stał piec kowalski a przynajmniej tam sądziłem, lecz mogłem się mylić i tylko tyle zdążyłem zobaczyć...

-Więc w końcu się obudziłeś- powiedziała tajemnicza postać.

A tak zapomniałem opisać wam tajemniczego jegomościa.
Teraz kiedy światło było włączone mogłem go obejrzeć, był to facet, z wyglądu stwierdził bym że ma gdzieś około trzydziestu lat,wygląd nie jest istotny... istotne jest to co niedługo przeczytacie...

-Gdzie ja jestem?- zapytałem drżącym głosem

Odpowiedź nie nadeszła, tajemniczy facet podszedł do pieca i rozpalił go, włożył do niego metalowy pręt który coś mi przypominał lecz nie mogłem sobie przypomnieć co to jest.

-Kim jesteś?-Zapytałem myśląc że i tym razem nie uzyskam odpowiedzi

-Twoim nowym właścicielem...

-Ale...ja kto?-zapytałem naprawdę zdziwiony 

-Ty i twój przyjaciel spodobaliście się mi,  więc was kupiłem - uśmiechnął się

Jego uśmiech był przerażając lecz nie zwracałem na to uwagi bardziej interesowało mnie o czym on mówi przecież tu nikogo nie ma oprócz nas...Spojrzałem za siebie koło mnie leżał chłopak miał blond włosy był ładny...z jego wygładu mogłem stwierdzić że jest w tym samym wieku co ja, nie poznawałem go.

-Ale moja rodzina...pewnie się martwią

-Twoja rodzina myśli że nie żyjesz...

Podszedł do mnie, bałem się co on może zrobić złapał moja dłoń i pociągnął do góry żebym wstał.

-Możemy zacząć tresurę po dobroci albo...mogę być naprawdę nie miły...

-Ale ja nie jestem zwierzęciem żeby mnie tresować.

-Teraz będziesz kim ci każe-powiedział FACET - a teraz masz się położyć na tym stole.

-Nie zrobię tego - spróbowałem się mu postawić

Poczułem piekący ból na lewym policzku...on mnie uderzył...

-Chciałem po dobroci ale... a teraz natychmiast  na stół albo pożałujesz

- Nigdzie się nie ruszę- jeśli myślał, że jedno uderzenie coś zmieni....tym razem uderzył mnie mocniej upadłem na ziemie lekko otumaniony.
Podniósł mnie i zaniósł na ten kamienny stół, powierzchnia stołu była naprawdę zimna, ściągnął moje spodnie oraz bokserki, czułem wstyd że on widzi te miejsca... zakuł moje ręce w kajdany, nogi najpierw rozłożył a później podniósł je i przykuł do położonej trochę  wyżej specjalnej półce...
Wyciągnął rozgrzany do czerwoności  pręt

-A teraz cie oznaczymy!!!-powiedział i bez żadnego ostrzeżenia oznaczył mój prawy pośladek.

To bolało! Nie wiecie jak bardzo...po moich policzkach popłynęły łzy a ja wrzeszczałem z bólu...
Rozkuł mnie i zaciągnął mnie do miejsca w którym leżał blondyn, popchnął mnie na ziemie lecz upadłem na chłopaka który jak mi się wydawało dalej spał lecz miał otwarte oczy czy tylko ja to zauważyłem...
Chłopak jęknął z bólu kiedy upadłem całym ciałem na niego

-A teraz ty-powiedział facet i zrobił mu to samo co ze mną...oznaczył go jak jakieś zwierze... kiedy gorący metal dotknął jego skóry krzyknął z bólu.
Kiedy mężczyzna ściągnął mu łańcuchy blondyn uderzył go w brzuch najwidoczniej facet tego się nie spodziewał... przez chwile był zdziwiony lecz ta  chwila szybko minęła.
Mężczyzna uderzył blondyna w brzuch,chłopak jęknął z bólu 

-Ja nauczę cię posłuszeństwa - powiedział wściekły facet

To co za chwile się wydarzyło...nawet nie chce o tym myśleć
Na moich oczach mężczyzna popchnął blondyna na ziemie podszedł do chłopaka,wszedł w chłopca za pierwszym razem cały, zaczął się w nim szybko poruszać,na twarzy chłopaka było widać ból
krzyknął...odruchowo chciał się odsunąć od jego źródła. Mężczyzna przytrzymał jego biodra i dalej gwałcił go na moich oczach. Blondyn nadal próbował się wyszarpnąć co sprawiało mu tylko więcej bólu, krzyczał z bólu i kwilił za każdym wsunięciem się pana , który wcale nie był taki mały.
Przyspieszał i zwalniał, drażniąc go i doprowadzając do jeszcze większego bólu.
Trzymał go mocno, nie pozwalając mu się zbytnio kręcić, chcąc tym samym dać mu do zrozumienia, że nie wygra.
Jedyna osoba, która wydawała z siebie głosy to był gwałcony dzieciak.
Mały czuł że ma coraz bardziej zdarte gardło jednak nadal nie mógł się powstrzymać od krzyków.
Po chwili jedyną oznaką bólu były mocno zaciśnięte oczy.

Pan doszedł w nim, krew wymieszała się z jego nasieniem i zaczęła spływać obficie po jego udach.
 Pan zostawił go na ziemi i wyszedł z pomieszczenia zamykając za sobą drzwi.
Podbiegłem do chłopaka, płakał...poszukałem wzrokiem moich i jego ubrań,leżały koło stołu założyłem swoje bokserki oraz spodnie. Rozejrzałem się po pokoju był tu prysznic...czy mogłem go użyć czy nie...teraz to nie miało znaczenia muszę pomóc temu chłopakowi... zaczynając od umycia spermy pana i krwi na jego ciele 

-Możesz się ruszyć?-zapytałem

Chłopak pokręcił głową...spróbowałem go podnieść,z trudem się udało zaniosłem go pod prysznic i bardzo delikatnie umyłem jego ciało pojękiwał co jakiś czas a najbardziej kiedy chciałem obmyć jego wyjście

-Wiem że boli proszę wytrzymaj jeszcze tylko chwila-spróbowałem dodać mu otuchy

Kiedy skończyłem go myć spróbowałem go ubrać,nie chciałem sprawiać mu bólu ale tu było zimno...musiałem to zrobić z jego bokserkami poszło łatwo lecz spodnie... najtrudniej było z nimi,lecz po dłuższych zmaganiach założyłem je
Nic więcej nie mogłem zrobić w miejscu gdzie obudziliśmy się były koce ostrożnie zaniosłem go na tam.
Nie chciałem sprawiać mu więcej bólu...bardzo powoli położyłem go na jednym koców a sam usiadłem koło niego, patrząc na niego czułem coś co czułem rzadko zatroskanie... bałem się o niego jak jeszcze o nikogo innego...położyłem sie koło niego, słyszałem jego cichy płacz. Przytuliłem go do siebie a on wtulił się w moją pierś dalej cicho płacząc, zacząłem głaskać jego bujne włosy chcą dodać mu otuchy i mocniej go przytuliłem. Zasnął w moich ramionach co było słodkie nie dam go więcej skrzywdzić!!!!!

niedziela, 22 listopada 2015

Dwa różne światy

Może już nie jedna osoba tego próbowała - połączyć różne światy... ale ja mam inny pomysł - umieszczę siebie w moim opowiadaniu i zobaczymy co z tego wyjdzie 😀


Nico spacerował po lesie. Chciał od wszystkiego odpocząć, od wszystkich ludzi z obozu, chciał choć przez chwilę pobyć sam. Od paru tygodni nie było to możliwe, od kiedy pokonali Gaję każdy chciał się z nim przyjaźnić. To było męczące. Wolał samotność. I jeszcze Will, który myślał, że coś do niego czuje...

Już od paru godzin spacerował po lesie, w oddali ujrzał leżącą postać. Podchodził do niej bardzo powoli, ale tego nie spodziewał się zobaczyć. Myślał, że widział już wszystko, ale tego naprawdę się nie spodziewał...

Na ziemi leżał chłopak...miał na sobie czarną bluzę i jeansowe spodnie, miał bujne, długie włosy i uszy kota. To była pierwsza rzecz która go zdziwiła, ale kiedy się przyjrzał, zauważył, że chłopak ma również ogon. Nico myślał, że śni.

Chłopak obudził się. W jego czerwonych jak ogień oczach było widać zdziwienie, a później strach, kiedy ujrzał, że ktoś stoi koło niego. Cofnął się przerażony.

- Kim jesteś? - zapytał słodkim głosem

- Jestem Nico... a ty jesteś...

- Ja jestem...Merteusz.

"Słodkie imię" - pomyślał Mico

- A kim jesteś?

- Ja jestem... Neko.

- Neko? Ale przecież one nie istnieją.

- A ja to co?

Nico musiał przyznać, że to jest dziwne oraz, że bardzo mu się ten chłopak podobał...zapragnął żeby to jednak nie był sen.

- Słuchaj, Merteusz. Jak się tu znalazłeś? - zapytał i usiadł koło niego.

-Ja..ja nie pamiętam...jakieś urywki...nic ciekawego - z jego oczu zaczęły płynąć łzy.

Nico nie wiedział co ma robić. Z wielką ochotą by go przytulił, ale czy nie przestraszył by go tym...?

- Merteusz, może lepiej chodźmy stąd...

- Ale ja cię nie znam...- powiedział przerażony.

- Nie skrzywdzę cię...w tym lesie jest wiele potworów. Nie chcę żeby coś ci się stało.

Pomógł wstać Merteuszowi i nie czekając na jego zgodę, zaprowadził go do swojego domku, uważając żeby nikt ich nie widział. Nico po raz pierwszy poczuł coś takiego do chłopaka. Zakochał się choć nawet go nie znał...

Kiedy weszli do środka, Merteusz popatrzył na Nico i już chciał coś powiedzieć, kiedy upadł na ziemię. Nico przerażony podbiegł szybko do niego, próbował go obudzić lecz nie udało mu się...

Podniósł go, i bardzo delikatnie położył go na łóżku... Całą noc był przy nim i czuwał nad nim.

* * *
Kiedy następnego dnia Merteusz się obudził, myślał, że to tylko był sen, a on dalej jest w swoim świecie... chociaż pewna jego część nie chciała by tego... ktoś leżał koło niego, był to ten sam chłopak którego poznał wczoraj - Nico. Trzymał jego dłoń, co było naprawdę słodkie.

Nico się obudził. Nie da się opisać, jak bardzo się ucieszył, kiedy go ujrzał.

- Merteusz, nic ci nie jest? - zapytał. Był troche zarumieniony po tym jak zobaczył, że trzyma dłoń swojego gościa.

- Chyba nie - powiedział Mer (taki skrót XD od Merteusza)

- Naprawdę nie wiesz, jak się cieszę - powiedział po czym przytulił Merteusza.

Tego Mer się nie spodziewał...pod wpływem emocji pocałował Syna Hadesa. Tego z kolei nie spodziewał się żaden z nich... Nico pogłębił pocałunek. Był cały czerwony.

- Merteusz... kocham cię ❤ choć poznałem cię wczoraj i nie znam cię, czuję, wiem, że jesteś tym jedynym.

Tym razem to Nico pocałował Merteusza.

Mer przyciągnął go do siebie.

- Neko zakochują się tylko raz... Moje serce wybrało ciebie..