poniedziałek, 13 marca 2017

Nowy początek - Początek zmian

Powiedzmy, że kilka prywatnych opinii o moim ostatnim dziele przekonało mnie do szybszego napisania dalszej części.




Wydawało się, że każda minuta ciągnie się w nieskończoność,  czas dłużył się niemiłosiernie. Czułem się jakoś dziwnie, jakby moja dusza latała wolna po klasie, a moje ciało zamieniło się w słup soli. Nigdy wcześniej się tak nie czułem, była to dla mnie nowość. Wystarczył jeden miły gest ze strony nowego ucznia, żeby wywołać u mnie taki stan? Przez cały lekcje byłem jakby nieprzytomny, czułem się jakieś zombie bez mózgu z nieobecnym spojrzeniem. Zabawne, jak kilka słów może zmienić nasze samopoczucie. W chwilach, w których byłem przytomny, czułem na sobie zazdrosne spojrzenia dziewczyn z całej klasy. William wypytywał mnie o różne rzeczy, a ja odpowiadałem na każde jego pytanie. Nim spostrzegłem, zgodziłem się na wspólny powrót do domu, ponieważ jak się okazało, mieszkał on kilka domów dalej. Zadzwonił dzwonek, który wybudził mnie z tego dziwnego uczucia. Na kolejnych lekcjach starałem się znowu nie odpłynąć i uważnie słuchać o co chłopak mnie pyta. Pewnie jakbym nie uważał zgodził bym się na wszytko, nawet o tym nie wiedząc.
Mógłbym się zgodzić na nagi pobyt na bezludnej wyspie albo na coś gorszego.

Z każdą kolejną godziną czułem się jakbym nie był sobą, tylko kimś innym... kimś obcym. Coś zaczęło się we mnie zmieniać. A może tylko mi się tak wydaje...
 William miał na mnie dziwne działanie, rozwiązał mój język i wciągnął w rozmowę o jego ulubionej książce, skończyło się na tym, że znałem całą historie  bez przeczytania nawet jednej kartki. Za to on nasłuchał się moich narzekań na niektórych bohaterów książek, jacy to oni są ślepi i nie widzą jak ranią oni osoby w nich zakochane. Później dowiedziałem się, że kiedy był mały, ukradł swojej sąsiadce ciasto, które zostawiła na stoliku znajdującym się na zewnątrz. Ciasto się nie odnalazło, bo winowajca je zjadł, ale było warto, chociaż dostał niezły ochrzan od rodziców. Rozmowę przerwał nam dzwonek.
William poszedł do szatni, a ja  czekałem na niego przy wyjściu oparty o ścianę i zacząłem myśleć.
Moje myśli krążyły znowu wokół niego, osoby która uczyniła ten dzień wyjątkowym. Dla niego może była to normalna rozmowa z nowo poznanym człowiekiem, a dla mnie było to coś więcej. Promyk nadziei wśród czarnych chmur krążących wokół mnie. Z rozmyślań wyrwał mnie jego głos.

-Michael, możemy już iść - powiedział.

-Jasne, chodźmy już, bo pewnie tylko my zostaliśmy w szkole - odpowiedziałem.


W drodze do domu gadaliśmy o wszystkim i zarazem o niczym. Najpierw wróciliśmy do rozmowy o książkach, potem zaczęliśmy rozmawiać o grach komputerowych. Narzekaliśmy na nauczycieli Wf-u którzy znęcają się nad uczniami, a potem dziwią się czemu opuszczają lekcje.
Niestety nadszedł czas rozstania, pożegnaliśmy się i każde z nas poszło do swojego domu.
Dopiero w swoim pokoju poczułem jakąś pustkę niewiadomego pochodzenia .
Czegoś mi brakowało ...chciałem znowu móc z nim dalej rozmawiać. Zapomniałem jakie to uczucie rozmawiać z drugim człowiekiem.
Mój telefon zaczął wibrować, odblokowałem go żeby zobaczyć o co chodzi.
Moim  oczom ukazało się kilka słów:
"Hej tu William, zapomniałem podać ci mój numer"
Pewnie wydobył go ze mnie jak nie uważałem, pisaliśmy do późna.




Coś się kończy a coś zaczyna...